NIE JEST TO KOLEJNA OPOWIEŚĆ O ODKUPICIELSKIEJ SILE MIŁOŚCI ANI TEŻ O WYZWALAJĄCYM ODRZUCANIU MASEK. ZAMIAST ROMANTYCZNEGO IDEALIZMU MAMY W NIEJ DOTKLIWY REALIZM.
Wszyscy udajemy, że lubimy rzeczy, które budzą w nas wstręt. Zwykle udajemy tak długo, że zapominamy o wstręcie. I to jest właśnie cywilizacja. Nic lepszego nie wymyślono póki co.
Eddie Anderson jest doskonałym produktem społeczeństwa dobrobytu: ma pieniądze, sławę, rodzinę i kochankę. Żeby dodać sytuacji pikanterii, Eddie Anderson jest doskonałym producentem społeczeństwa dobrobytu: pracuje w agencji reklamowej. Cynicznie konsumuje i nakłania do konsumpcji, dopóki nie zapragnie po wpływem bezkompromisowej Gwen wyrwać się z zaklętego kręgu czy też układu i odzyskać siebie, nawet za cenę śmierci. Gorzej: za cenę utraty majątku i pozycji towarzyskiej.