nna jest w szpitalu, wraz z mężem i dopiero co urodzonym synkiem. Atmosfera jest tylko z pozoru sielankowa. Bo Anna nie jest ikoniczną Pramatką, tylko niepewną siebie kobietą, która nie odnajduje się w swojej roli, jej samoocena wynika z tego, jak postrzegają ją mężczyźni. W jej życiu chodzi tylko o to, by być potrzebną, pożądaną i dostrzeganą. Anna służy swoim dzieciom, mężowi i starszemu kochankowi. Jej praca zawodowa wymieniona jest tylko mimochodem, nie dowiadujemy się niczego o jej przyjaciołach czy innych bliskich osobach. Nie ma odwagi powiedzieć, czego by chciała, zresztą sama tego nie wie. Wie tylko, że chciałaby, aby w jej życiu zdarzyło się coś nadzwyczajnego, "całkiem odmiennego od prania". Ta tęsknota sprawia, że zostawia za sobą dotychczasową uporządkowaną egzystencję (ze sprzątaczką i wymaglowanymi prześcieradłami) dla mniej uładzonego mężczyzny, intelektualisty. Czy w nowym związku będzie w stanie uniknąć dawnych błędów? Autorka niczego ani nikogo nie ocenia. Można się zastanawiać, czy jej podejście jest feministyczne, czy też przeciwnie, jest to krytyka postmodernistycznego świata z jego pustką i bezdusznością. Ale wobec tego sensacyjnego debiutu powieściowego nie da się przejść obojętnie.