Mówiąc najkrócej, ta książka jest próbą pedagogicznego odmyślenia Edukacji (pisanej
wielką literą) jako czegoś, co jedni ludzie robią innym w trosce o ich człowieczeństwo,
albo o świat ludzkich spraw, do którego Ci pierwsi zostają zaproszeni, a także próbą
myślenia o rzeczywistości w kategoriach edukacyjnych wydarzeń współtworzonych
zarówno przez ludzi, jak i nie-ludzi. Jest o tym, że wychowywanie i kształcenie to
zawsze również robienie czegoś innego (a właściwie, zawsze najpierw jest robieniem
czegoś innego, zanim stanie się edukacją), a edukowanie to nie jedynie oddziaływania
na serca i umysły ludzi, ale zmienianie świata na wiele różnych sposobów: to podnoszenie
temperatury otoczenia (np. przez ciała uczniów i nauczycieli), to zmiana składu powietrza
(zmiana tlenu w dwutlenek węgla), to zmienianie położenia przedmiotów, tworzenie
rzeczy, zużywanie energii elektrycznej, to produkowanie spalin Edukowanie
to dodawanie do świata całej masy różnych bytów w tym samym ruchu etc.
(Tak jak nie wychodzi się ze społeczeństwa, wchodząc do szkoły, tak samo nie przestaje
się prowadzić biologicznego, naturalnego życia, deliberując o ideach). Edukacja, jak ją
tu będę starał się rozumieć, jest zmienianiem świata, jest tworzeniem i niszczeniem.
Co oznacza, że nigdy nie dotyczy jedynie ucznia i nauczyciela zawsze zmienia się całe
środowisko, a nie tylko ludzie, bo nauczanie jest zawsze budowaniem
i przebudowywaniem więcej niż ludzkiego świata.
Ta książka jest próbą uznania ról, jakie pełnią nie-ludzie w powstawaniu, trwaniu
i zmianach tego, co edukacyjne. Jest o tym, że edukacja jest zapraszaniem do współpracy
tego, co żyje (na różne sposoby), i tego, czemu takiego statusu odmawiamy. Jest o tym,
że edukacja nie(tylko)ludzka to nadzieja na zmiany w świecie, które są dobre, ale
jednocześnie takie, których do końca zaplanować się nie da, bo niewiele o nich wiemy.
Chodzi w niej o piękne ryzyko, jak pisał Gert Biesta.
- ze wstępu