Bez prawa zwrotu
Ooo, jak mi dobrze...
Uczucie, które rodzi się gdzieś głęboko, w brzuchu (choć, oczywiście, tak naprawdę w głowie), przenika zadowoleniem wszystkie puste miejsca, wypełnia szczeliny, wygładza rysy, skleja pęknięcia. Kiedy czujesz, że czujesz się naprawdę dobrze, zatrzymujesz się na tym i już nic nie chcesz. Wiesz, że masz wszystko, czego ci trzeba. Wiecznie głodny niedosyt został wreszcie nakarmiony do syta. A ty osiągasz stan niemożliwy: zjadasz ciastko i nadal je masz. Jeszcze biegniesz, ale już bez zadyszki. Zdobywasz Koronę Himalajów, a może nawet całe niebo. Niedobrze zostaje na dole, maleje w oczach, znika, jakby nigdy go nie było. Życie przestaje boleć, nadal się toczy swoją koleją, ale za przyzwoleniem, twoją zgodą na będzie różnie, ale dobrze, że będzie. Twój dobrostan to pełnia, gdzie wszystko do siebie pasuje. I wszystko jest na swoim miejscu.
Myślisz, że właściwie to lepsze, niż być szczęśliwym. Bo szczęśliwym bywa się wprawdzie krótko, ale wbrew pozorom całkiem często.
Iwona Zabielska-Stadnik, redaktor naczelna