W trwających przynajmniej od połowy XX wieku dyskusjach o niepożądanych konsekwencjach intensywnego rozwoju technologicznego sztandarowym przykładem ryzyka jest budowa elektrowni atomowych, wywołująca burzliwe protesty społeczne. Po zaniechanej na początku lat 90. budowie elektrowni w Żarnowcu plany rozwoju energetyki jądrowej powróciły w Polsce nieoczekiwanie w 2009 roku. Aktualne tym samym stało się pytanie o udział społeczeństwa w procesie podejmowania decyzji: Czy rozwój energetyki powinien być przedmiotem szerokiej debaty publicznej, jak chcieliby zwolennicy podejść partycypacyjnych i deliberacyjnych? Czy też jak stwierdził jeden z ekspertów cytowany w tej pracy są obszary działalności człowieka, gdzie demokracja nie może funkcjonować. Sięgając po koncepcje z zakresu społecznych badań nad nauką i technologią, socjologii ryzyka i społecznego zarządzania technologią, autor pokazuje, że udział społeczeństwa w realizacji polskiego programu jądrowego jest znikomy, a decyzje zapadają w wąskim gronie ekspertów i decydentów, według technokratycznych norm ucieleśnianych przez techniczny model zarządzania ryzykiem. Sedno książki stanowi próba wykazania, że niewielki udział obywateli nie wynika jak zwykło się uważać z braku tradycji uczestniczących podejmowania decyzji w Polsce czy też słabości polskiego społeczeństwa obywatelskiego; jest raczej efektem celowych (i zazwyczaj skrywanych) działań dominujących grup interesów skupionych wokół środowisk związanych z energetyką. Dążą one do wykluczenia podmiotów obywatelskich, pochodzących spoza złotego trójkąta nauki, biznesu oraz władz publicznych, i osłabienia ich wpływu na proces decyzyjny.