Breżniew, Kdr, Żiwkow, Ulbricht i Gomułka tworzą plan najazdu wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację, a ich burzliwe rozmowy tłumaczy poczciwy, choć niezbyt rozgarnięty młody podporucznik. Choć nie rozumie nic a nic z politycznych intryg, żyje wiarą w komunizm, a w wolnym czasie rozgrywa bitwy plastikowych żołnierzyków i koresponduje z narzeczoną, którą z lękiem pyta, czy w kontrrewolucyjnej Czechosłowacji wprowadzono już seks. Viktor Horvth dopisuje kolejny rozdział do tradycji dobrego wojaka, który rozśmiesza i jednocześnie obnaża absurdy systemu, wielkiej historii i polityki. Autor pozostaje przy tym czuły na niuanse relacji węgiersko-słowackich wystarczy wspomnieć, że bohater zapytany o narodowość odpowiada, że jest Węgrem. To znaczy Czechosłowakiem. Znaczy Słowakiem.