Chodzenie zyskuje coraz więcej zwolenników, którzy zaznają jego dobroczynnego działania: uspokojenia, zjednoczenia z naturą, poczucia pełni. Chodzenie nie wymaga ani umiejętności, ani techniki, ani sprzętu, ani pieniędzy. Wystarczy ciało, przestrzeń i czas. Ale chodzenie jest też aktem filozoficznym i doświadczeniem duchowym. Włóczęgi i pielgrzymki, błądzenie i rytuały przejścia, natura i cywilizacja autor czerpie z literatury, historii i filozofii: Rimbaud i jego wieczne ucieczki, Gandhi i polityka biernego oporu i oczywiście Kant i jego codzienne przechadzki po Królewcu. A jeśli tylko stopami dobrze się myśli? Co miał na myśli Nietzsche, kiedy pisał: I wspinały się stopy, palce już słuchały? Właśnie o tym jest ta książka, będąca zarazem traktatem filozoficznym i próbą zdefiniowania sztuki chodzenia. Ucieszy wszystkich, którzy nigdy nie myśleli o sobie jako o wędrujących myślicielach.