W pierwszej chwili tytuł książki może wydać się trochę dziwny, gdyż ludzie z reguły nie myślą o świętości jako o czymś, co przynosi ulgę. Świętość kojarzy się raczej z czymś trudnym do osiągnięcia, szczerze powiedziawszy, nudnym, choć może koniecznym (jak czyszczenie zębów), z poziomem duchowości, który pewnego dnia być może zdołamy osiągnąć. Ale ulga? Spójrzmy jednak na to w taki sposób: zapytaj dziewczynę cierpiącą na anoreksję, jak by się czuła, gdyby jedzenie przestało być dla niej ja-kimkolwiek problemem, i gdyby już nigdy nie musiała się zadręczać dietą ani ćwiczeniami. Albo mężczyznę zmagającego się z zazdrością, co by poczuł, gdyby pewnego dnia rano obudził się, stwierdzając, że cała zazdrość zniknęła bez śladu. Albo furiata, nagle uwolnionego od wszelkiej złości; czy alkoholika, całkowicie wolnego od uzależnienia. Pomyśl o czymś, z czym sam się nieustannie zmagasz, i zadaj sobie pytanie: Jak wyglądałoby moje życie, gdybym już nigdy nie musiał z tym walczyć?". Sądzę, że odczuciem byłaby właśnie ulga. Głęboka, pełna ulga. (Fragment książki Pełna ulga w świętości)