Oni wszyscy są jak moja przybrana rodzina. Świra już dostawałem. Wydawało mi się, że mieszkam z nimi w jednym domu. Odchylam drzwi sypialni, nagi Wagner wdzięczy się do lustra. Przymierzając damskie, różowe majteczki, krzyczy Spieprzaj stąd, Rudnicki! Łazienkę okupuje jak zwykle Kafka, celebruje poranne ablucje, jakby był Kleopatrą. Białoszewski w kuchni grzebie w śmieciach, a w przedpokoju przed lustrem Miłosz wyszarpuje włosy z nosa. Jeśli macie ochotę na taki dom wariatów, jego dozorca uchyla Wam drzwi.