Takiej książki dawno nie było: oszczędna w słowach, ale niezwykle pobudzająca wyobraźnię; prawdziwa, ale bez narzucania czytelnikowi sposobu odbioru, oceny bohaterów; uniwersalna w swojej wymowie - każdy może odnaleźć siebie i swój świat, w którym żyje, a jednocześnie nie odnosi się ona do konkretnego miejsca. To świat współczesny, ale uświadamiamy sobie, że to już było, czyli że nic się nie zmienia - taka swoista rozmowa między panem, wójtem a plebanem. Wymaga uważnego czytania, bo autor nadał znaczenie niemal każdemu słowu. Trudno dopatrywać się jakiejś "literackiej papki". Jest w niej coś z Kafki.