Na jednym z pierwszych wykładów z prawa karnego, w których brałem udział jako student prawa, prof. Andrzej Zoll zauważył, że najbardziej kryminogennym czynnikiem jest ustawodawca. To on ,,tworzy" prze-stępstwo. Bez ustawodawcy czyny mogą być dobre albo złe, szlachetne albo niemoralne, ale nie są przestępstwem.Gdy zaczynałem pisać niniejszą książkę, przypomniało mi się to stwierdzenie prof. Zolla. Dziś uważam je za trafne, lecz tylko w pewnym sensie. Nie chodzi przy tym o próbę doprecyzowania myśli wyrażonej w obrazowy i sugestywny sposób przez Profesora, lecz o przyjęcie nieco innego punktu widzenia. Ustawodawca nie tworzy prawdziwego prze-stępstwa, lecz opisuje czyny, które mogą być uznane za przestępstwo w przyszłości, w stworzonej przez niego procedurze uznawania czynu za przestępstwo. Ustawa jest ustami ustawodawcy, lecz głos, który słyszymy, dobiega skądinąd. Dopiero rozstrzygnięcie o winie sprawcy czynu, a więc o jego przestępności, przenosi nas do innego świata, w którym dotych-czas "tylko" zły i niepożądany czyn staje się przestępstwem. Tworzenie przestępstwa należy zatem do sądu.