Słyszało się za swoje artykuły nie tylko słowa podzięki. Wieleż to razy
przykrym zgrzytem odzywał się ten i ów, wiele to razy przy małej czarnej
chodziła krytyka od stolika do stolika kawiarnianego: nie można brać wszystkiego
tak defetystycznie, nie należy wiecznie malować czarnymi barwami, jednostronnie,
złośliwie przesadzać!
Nie chcę być jednostronnym. Nie chcę przesadzać. Chcę
tylko odtwarzać. Tylko prawdę i fakty, i daty, i ludzi, i ziemię zamarzłą w
skiby, i skąpy śnieg, i niebo szare, jak brudny samodział zawieszone nad krajem,
wiadomo: niebo zimowe.
[...] nagrzany wagon i mętne okna, przez które
dojrzeć, jak kłębi się para, zlewa ze śniegiem, aśnieg zhoryzontem. A potem
zimny wiatr rwie za poły na peronie. [...] A koń stoi w aureoli duhy, pysk
ociera o rządowe sztachety PKP i dlatego dzwoni podwiązanym dzwoneczkiem. Wiatr
jeży sierść na jego zagnojonych bokach. Ogon w węzeł. Uszy stulone. Droga
daleka.
[...] W takiej drodze rozpacz i sanna podały sobie ręce. Chłop
rozwali się na podściółce zgrochowin, nastawi kołnierz bokiem od wiatru, bokiem
idą jego rozwaliny, łomocą i łamią przydrożne drzewka, te właśnie z pietyzmem
sadzone przez rząd. Nuuu! Zataczają płozy, szorują po grudzie i grzęzną w
zaspach na przemian, skaczą po uchabach i nieustannie dzwoni dzwoneczek. Dzyń,
dzyń, dzyń, dzyń!
Tuż, tuż pod duhą, tuż nad rozwianą grzywą. Zda się
czasami, że tylko dzwonek prowadzi iodprowadzi z powrotem. Dzwonek stanie przed
chatą, a gdy koń się zmęczy i łeb zwiesi nieruchomo, wtedy dopiero umilknie
dzwonek. Nie ma o czym mówić.
[...] Dzwonek cichutko, równiutko,
melancholijnie gaworzy bez przerwy. Czasem z górki rozszerza się widnokrąg i
zaraz niknie za drobnymi sosnami. Niebo posępne.
[...] Po deskach, po
zmarzniętym na kamień końskim gnoju, szorują sanie. Koń się natężył, rozkraczył
uda, dostał batem i prędzej poszedł pod górę, płaczliwiej zawtórował
dzwoneczek.
[...] Otulić się w dobrotliwy kożuch, co to zalatuje zapachem
baranicy, nastawić kołnierz i można snuć nić fantazji: dlaczegoż tu obok, na
słomianym siedzeniu, przykrytym derką, ongiś we wzory tkanym samodziałem, dziś
wypłowiałym od licznych niepogód... dlaczegoż obok nie siedzi Pan Premier, żeby
się mógł przekonać, znienacka porwać prawdę za gardło i stwierdzić osobiście,
czy jest ona taką? Czy słusznie tak właśnie, a nie inaczej, ujmować będziemy
sprawę wsi: Rasło, Kozinięta, Dubatówka, Żodziszki, Martyszki?