1953 rok. Gdzieś w Polsce. Relacja dziecka. Mama, babcia, dom Z latami świat pęcznieje, granice się przesuwają. Język dojrzewa razem z bohaterem. Jest to, co wewnętrzne i to, co kusi lub przeraża na zewnątrz. Świat przestaje być złożony wyłącznie z najbliższych. Rozrasta się, wchłaniając głównego bohatera. Od dziecka do dorosłego, po zdziecinnienie. Powieść kończy się w 2045 roku. Jedna kartka przypada na jeden rok. Opis życia w scenach, krótkich migawkach. Opiłki lat i okruchy pamięci, a waga dramatów przeżywanych przez głównego bohatera adekwatna jest do jego wieku i zawsze mocno zapamiętana. Wycinki tego, co ważne i nieważne. Czy coś mija niepostrzeżenie, czy zaważy na reszcie naszej historii, będzie przeznaczeniem, pokieruje losem? Wybory, decyzje, o czym pamiętamy do śmierci, a co nam blednie i umyka. Ludzie, miejsca, słowa zostają w pamięci bo ranią, albo dają szczęście. Powieść niczym wybór kartek z dziennika. Przypadkowych, a jednak znaczących.