To nie jest zwykła ksiazka o alkoholiku, ktory dzieli sie swoimi wspomnieniami z osrodka odwykowego. To raczej opowiesc o skatowanej duszy, udreczonym ciele i niezwykle bystrym umysle. Jesli spodziewacie sie, ze dostaniecie soczysty opis staczania sie w chorobe wraz z recepta na cudowne ozdrowienie, to czeka was rozczarowanie. Nie dowiecie sie tez, ile trzeba wypic i jak nisko upasc, zeby otrzymac diagnoze: alkoholik. Nie poznacie cudownego sposobu na to, co trzeba zrobic, zeby alkoholikiem przestac byc. Znajdziecie tu co prawda sporo terapeutycznych wskazowek i objawien, dowiecie sie, jak wyglada proces uzaleznienia i proces trzezwienia. Ale to jest własciwie historia bez happy endu, bo zakonczenie nie zostało jeszcze napisane. Autor, jak wiekszosc z nas, kazdego dnia pisze je od nowa. HALT mozna czytac jak poradnik, jak wciagajaca, dobra literature, jak przewodnik po widmowym Krakowie i jak zbiorowa autobiografie Pokolenia X. Bo wszyscy snimy koszmarnie, wszyscy zyjemy w strachu i wszyscy jestesmy w taki lub inny sposob uzaleznieni.