Poezja Anny Pawlikowskiej jest od razu antyczna. Jest pisana archaicznym skupieniem, archaicznym namysłem, ciężarem lekkich odczuć i uczuć. Jej muzykę i spektakl skomponował ktoś, kto potrafi wpatrywać się, przysłuchiwać, kto ma cierpliwość odczekać, aż przeżycia przejdą przez filtry doraźności i osiągną trwałość. Nie jest to jednak trwałość spiżowa. To trwałość zwiewnych stworzeń i krajobrazów, kruchych stanów, mijających chwil. W tym właśnie widzę archaiczność tych wierszy " że z intymnej ulotności zachowują to, co w ulotności niezmienne. Godność i piękno bycia mimo wszystko, w łasce tego, co wbrew powszechnemu prawu przemijania, jednak się zdarza. Do takiego patrzenia, odczuwania, wypatrywania, zachowywania " tak znaczącego, zmysłowego, tak uwidocznionego " potrzebna jest siła serca. Zmysł powagi i trwałości rzeczy, których w chwili ich nazywania pozornie już nie ma?