Wie, że lektury i pisanie dziennika pochłaniają czas, który należy się pracy zarobkowej, że o tyle pisanie kłóci się z pierwotnym motywem samokontroli. I więcej - że to pisanie, które jest mu niezbędne do życia, zarazem wchodzi w konkurencję z życiowymi potrzebami. I jeszcze więcej: że to pisanie, które miało dopomóc w uporządkowaniu życia, sprzeniewierza się swojej misji i samo przechodzi na stronę życiowego nieładu: czym może być moja pisanina, jeśli nie zamętem, skoro ja sam dla siebie jestem chaosem. Wydaje się doprawdy, że wie o pisaniu wszystko, w każdym razie wszystko, co najważniejsze. Może dlatego pisanie, chociaż jest dla niego czymś koniecznym, nigdy nie jest czymś oczywistym: ten dziwny sposób spędzania czasu stale budzi wątpliwości i domaga się wytłumaczenia.